wtorek, 10 lutego 2015

Polska - to czwarty świat!

Polska - to Czwarty Świat - niestety...




Im dłużej żyję za granicą Polski - tym bardziej o tym się przekonuję i tego doświadczam, że Polska - moja ojczyzna, to smutny i zacofany kraj. A tak bardzo tęskniłam do tych lat, gdy mieszkałam w kraju i gdy panował w nim socjalizm. Ludzie nie wiedzą, co to jest komunizm i co to jest socjalizm i mylą się im te pojęcia. U nas był zdrowy, pro-ludzki socjalizm i nigdy nie było komunizmu, aczkoIwiek było takie dążenie państwa w tym kierunku. Gdy wróciłam do kraju - już po wylądowaniu na lotnisku "Balice" czułam się tak, jakbym dostała w głowę ciężkim narzędziem. Przytłaczająca atmosfera, ciemno, zimno, ponuro, brudno i śmierdząco. Brr... Niespodzianek ciąg dalszy był, gdy okazało się, że muszę czekać ponad godzinę na autobus, który dowiezie mnie z lotniska na miejsce, gdzie chciałam jechać. Sama podróż autobusem z lotniska na dworzec kolejowy była dla mnie horrorem z koszmarnego snu. Nie, nie lubię narzekać na własny kraj, ale muszę niestety, bo będąc w krajach Bliskiego Wschodu i Trzeciego Świata zaczynam sądzić, że Polska, to niestety Czwarty Świat!

Już wtedy, podczas tej podróży, uświadamiałam sobie, że tak jest i nie miałam nadziei na to, że będzie lepiej - niestety... A byłam taka pełna optymizmu, że będzie lepiej i że już jest lepiej - dopóki nie wyjechałam. Widziałam Polskę w tak pięknych barwach - jak było i żyło się przed słynnym skokiem Wałęsy przez mur. Powoli otwierały mi się oczy i teraz lepiej widzę, to co w Polsce się dzieje i ku czemu zmierza. Ale po kolei. 

Sam Bliski Wschód nie jest taki straszny jak go malują. Na Bliskim Wschodzie żyje się dobrze, a rządy państw dbają o swoich obywateli. Codzienne życie nie jest przytłaczające, bo autobusy jeżdżą dosłownie co 10 minut, a w międzyczasie jeżdżą jeszcze tańsze busy, tak więc na przystankach nie czeka się i nie marznie tak jak w Polsce po 30 lub więcej minut. Żaden kierowca nie odjedzie z przystanku przed czasem, bo gdy się tak zdarzy, że przyjedzie wcześniej, to CZEKA na właściwą godzinę odjazdu. Kierowca nie pokazuje pasażerom jaki to on jest ważny i kto rządzi w tym autobusie, bo wiadomo, że zawsze pasażer ma ostatnie słowo, które ten musi uznać. 

U nas teraz zima wróciła, a Na Bliskim Wschodzie pięknie i słonecznie. Zima tam - to gdyby można do naszej pory roku porównać - to będzie to ciepła jesień lub wiosny początek. Nie pada śnieg, ale za to pada deszcz. I tym się zima tam objawia. Potrafią być pochmurne dni i nieraz spada śnieg - jak zdarzyło się to w Jerozolimie w Izraelu w roku 2002 - i było to wydarzenie wręcz sensacyjne. Potrafią być dni pochmurne i wietrzne, ale nie są to dni smutne, ludzie nie są smutni i nie są tym przybici, a cieszą się, że będzie woda, która jest tam na wagę złota. Bliskowschodnia zima to pora deszczowa i wtedy jest dniem jest zimno, a w nocy może nawet przymrozek złapać, ale to też rzadkość. Generalnie to temperatura nie spada poniżej 20 stopni, a bywa nawet, że jest wyższa, dochodząca do 30 stopni i więcej. Ale kiedy pada deszcz, to bywa nawet 10 stopni i jest naprawdę zimno, bo wieją wiatry pustynne okrutnie porywiste i zimne. Wtedy stojąc na przystanku - można zmarznąć naprawdę. Nie dochodzi jednak do tego, bo komunikacja działa sprawnie, a w autobusach i busach jest miło, czysto i przyjemnie. 

Zimą - czyli porą deszczową - tubylcy ubierają się w czapki, kożuchy, rękawiczki, szaliki i byłam bardzo zdziwiona tym, że tak bardzo potrafią marznąć wtedy, gdy jest 10 stopni ciepła. No ale my w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, a tubylcy nie. Ciekawe co by było jakby ich mróz złapał tak powyżej - 20 stopni jak to u nas bywa? Byłoby pewnie to zdarzenie okrzyknięte kataklizmem narodowym, tak jak to zdarzyło się wiele lat temu, gdy spadł śnieg. Dzieciaki się cieszyły, ale dorośli już mniej. Zamknięto sklepy i urzędy, bo zimno było a systemu grzewczego nie ma tak rozbudowanego jak w Polsce (I to jeden plus dla naszego kraju). Ale radzą sobie z tym mieszkańcy dogrzewając domy grzejnikami i wszędzie jest klimatyzacja.

Autobus wiozący mnie z lotniska wlókł się jak żółw i ciągle stał w korkach, bo Warszawa zakorkowana była, jest i będzie i nic się w tej materii jak widać nie zmienia. Jaki to paradoks, że leciałam z Tel Avivu 3,5 godziny samolotem, a z Warszawy do Krakowa jechałam 8 godzin pociągiem. Na samą myśl o tej podróży mam dreszcze, bo ciągle były jakieś roboty drogowe, objazdy, zamknięte drogi czy tory kolejowe... Korek za korkiem (co jest nie do zauważenia na BW, bo wszelkie roboty drogowe są nocą). W autobusie wiozącym mnie z lotniska - tłum ludzi, śmierdziało, duszno było, a klimatyzacja oczywiście nie działała. Po dotarciu na dworzec, który był i jest w przebudowie - wszystkich pasażerów ogarnął szał poszukiwania kasy biletowej, a potem odpowiedniego peronu z którego odjeżdża pociąg. MASAKRA! Latanie z walizami po peronach, przepychanki, brud, smród i ogólne ubóstwo... 

Różnica między krajami Bliskiego Wschodu, a naszym krajem jest nie do opisania. Dotyczy ona nie tylko stosunków międzyludzkich, ale także komfortu życia i bycia. Ludzie na Bliskim Wschodzie są bardziej otwarci, weseli, życzliwi, pomocni i zadowoleni. A przede wszystkim myją się i są czyści, pachnący (nawet jak jest to pracujący na budowie robotnik, czy też ogrodnik pracujący w ogrodzie), uśmiechnięci i zawsze chętni do pomocy w potrzebie. W urzędach miło i przyjemnie, urzędnicy otwarci na petenta i zawsze pomocni i ogólnie mówiąc Raj na Ziemi, w którym dobrze i łatwo żyć. 

W Polsce nerwowo, gonitwa za karierą i pieniędzmi, ludzie są wzajemnie dla siebie nieżyczliwi i jeno patrzą jak wygryźć swego konkurenta z jego posady, którą chętnie by zajęli. Oszustwa i pieniackie afery komorników niszczących dorobek uczciwie pracujących ludzi... I polityka coraz bardziej nastawiona rabunkowo do obywatela. Ah, jeszcze dużo by rządzący Polską musieli się uczyć od tych, co władają bliskowschodnimi krajami.



© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: polska-refleksje@blogspot.com 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz