Strony

piątek, 25 listopada 2016

Kambo - obrzęd żaby i jego tragiczne skutki

Ceremonie kambo - terapie jadem amazońskiej żaby


Żaba amazońska - Kambo
Na stronach internetowych reklamujących cudowne oczyszczenie organizmu, uzdrowienie ciała i duszy, domorośli "szamani" oferują terapie "Kambo". Rytuał ten polega na aplikowaniu wydzieliny tej jadowitej żaby do organizmu człowieka. "Szczepionka Kambo", "Terapia Kambo", "przywracanie ciała do potencjału zdrowia" - tak reklamuje się ta oszukańcza terapia polegająca na aplikowaniu na skórę wydzieliny z pochodzącej z puszczy amazońskiej żaby chwytnicy zwinnej. Wśród miłośników zarabiania, na naiwnych zwolennikach medycyny naturalnej, zapanowała nowa moda na promowanie tego rytuału. Na stronach oferujących ten zabieg reklamy krzyczą: Możesz oczyścić swoje ciało natychmiast. Nie musisz się głodzić, nie musisz pić koktajlów z pszenicy i zbóż. Wystarczy, że poddasz się terapii kambo... Kambo - totalne oczyszczanie. Kambo leczy z raka! Zwolennicy ayahuaski i innych narkotycznych substancji wrzeszczą: Terapia kambo - najlepsza i najskuteczniejsza z terapii czyszczących i odtruwających organizm! Tymczasem taki rytuał aplikowany przez nie mających pojęcia o szamanizmie hochsztaplerów może doprowadzić do śmierci i taka śmierć zdarzyła się parę dni temu w Grodzisku...

Terapia kambo


To, co nazwano "terapią kambo" (sapo) - jest niczym więcej jak tylko zaaplikowaniem do organizmu jadu (trucizny) znajdującego się w wydzielinie żaby olbrzymiej (Phyllomedusa bicolor). Taki rytuał wykonują od tysięcy lat rdzenne plemiona Amazonii, aby uodpornić się na ukąszenia tej żaby. Nie ma tam szczepionek, więc jad takiej żaby aplikowany przez szamanów staje się naturalną autoszczepionką dla tamtejszej ludności. Podobnie dzieje się w Afryce, gdzie rodzice prowokują ukąszenie dziecka przez jadowitą mrówkę, aby w przyszłości już jako dorosła osoba na takie ukąszenia było odporne. 

Wprowadzenie jadu żaby do organizmu uodparnia na ukąszenia tej żaby, daje halucynogenne przeżycia, ale nic poza tym. Nie jest to szczepionka na odporność od wszelkich chorób, jak to głoszą portale internetowe. Jest to tylko zabieg stosowany w Amazonii i tam skuteczny. Przeniesienie tego procederu na ziemię Polski jest pomyleniem umysłowym i pazernością na kasę zarabianą na naiwniakach, którzy się temu poddadzą. A "zabieg" jest prosty. Na ramieniu pacjenta wypala się skórę, zdrapuje wypaloną tkankę i w te miejsca po wypaleniu aplikuje się truciznę. Trucizna jest wcześniej pobrana z żaby i zasuszona na malutkich deseczkach.

By mogła ona zadziałać, to łączy się ją najpierw z wodą i tak rozpuszczoną - uformować, używając noża lub innego narzędzia, aby zrobić z niej kulki pasujące wielkością do wypalonych w skórze dziurek. Ci, co aplikują truciznę w wypalone miejsca na skórze - nie mają zielonego pojęcia o uzdrawianiu, medycynie naturalnej, ani w ogóle o truciznach i stosowanych odtrutkach w razie zatrucia. Domorośli szamani - smarkacze robią sobie spotkania połączone z aplikowaniem jadu żaby i chwalą się tym, co to w takich sytuacjach dzieje się w organizmie.

"Ceremonie wykonałem wraz z znajomym w wyizolowanym miejscu nad morzem. Po wypaleniu 9 dziurek znajomy zaaplikował truciznę tylko na 5, reszta w razie czegoś jakby ta dawka była za słaba. Zaraz po nałożeniu trucizny miałem palące uczucie na ramieniu jak i oczy zaczerwieniły mi się, po około 1 min miałem coś w stylu suchości w gardle i spuchnięte usta. Po ok 2 min ręce miałem koloru fioletowego i lekko mi wyszły żyły. Po 5 minutach zaczął mnie boleć brzuch i zacząłem się bardzo źle czuć. Gdy przychodzi te uczucie, zazwyczaj ludzie bardzo żałują że na to się zdecydowali i chcą już końca tej ceremonii. 

Nie wolno walczyć z Kambo, po prostu trzeba się poddać. Miałem problemy z wymiotami, nie mogłem podczas poprzednich prób dojść do momentu gdzie mnie przeczyściło "od góry" Przed aplikacją wypiłem ok 1,5L wody. Po ok 7 m zmusiłem się do wymiotów. Najpierw była to woda, czysta woda. Później nie mogłem z siebie nic wydusić. Zrobiło mi się zimno. Nałożyłem bluzę i położyłem się na dużym kamieniu. Leżałem tak ok 15 minut. Nadal się źle czułem ale z minuty na minuty lepiej się czułem. Co pamiętam to totalne wyciszenie, nic nie słyszałem poza falami rozbijającymi się o skały. 

Mój znajomy między czasie wykonał sam swoją ceremonie, jemu poszło gładko. Po ok 15 minutach leżenia wstałem, bolał mnie lekko brzuch i wtedy zdecydowałem się że spróbuje się zmusić jeszcze raz do wymiotów. Poszło! Wpierw jasno zielony kolor z lekko gorzkim smakiem, po czym żółty kolor czyli żółć o metalicznym smaku która wśród wody formowała kształt niczym długie pióra a na końcu wyrzuciłem białą piane. Różne kolory wymiotów oznaczają różne organy, zielony i żółty pochodzą z wątroby, nie mam danych jeszcze czym jest piana ale z tego co słyszałem występuje często.

Czułem jednak że przez te 15 minut mój organizm zwalczył już sporo tej trucizny dlatego nie wyrzuciłem z siebie wszystkiego. Po 10 minutach pierwsze co poczułem to przeczyszczone zatoki, mogłem oddychać swobodnie. Troszkę więcej energii i spokój. Musieliśmy przejść ok 1,5 km przez kamienistą plaże gdzie kamienie były raczej większe i trzeba było przez nie skakać, skakałem jak syrenka LOL ;). Przez cały dzień miałem dobry humor, byłem też w podróży przez ten dzień ale co mogę powiedzieć to miałem spokojne myśli. Nie długo powtórzę ceremonie bo na szczęście za każdym razem działanie jest nasilone więc będę mógł więcej napisać"...

Kambo - "Uwalnianie toksyn"


Oferty w opisywaniu cudowności tego rytuału przebijają się skutecznością. Jedna z ofert tak reklamuje zabieg: "Kambo" skanuje organizm i wędruję w miejsca, gdzie potrzebne jest uzdrowienie. Odczucia w trakcie zabiegu to przede wszystkim nudności spowodowane uwolnionymi toksynami z organizmu. Woda wypita w dużej ilości bezpośrednio przed zabiegiem ma za zadanie pomóc zwymiotować to, co nie służy naszemu zdrowiu".

"Kambo (Sapo) jest używana od tysięcy lat przez rdzenne plemiona Amazonii w celu zwiększenia potencjału systemu odpornościowego, a także by wyostrzyć zmysły używane na polowaniach. Ze względu na obecność ponad 200 peptydów, Kambo jest jednym z najsilniejszych naturalnych antybiotykow i środków przeciwbólowych występujących na świecie i jednym z najsilniejszych naturalnych sposobów wzmacniania układu odpornościowego. "Zabiegi Kambo mają skutki krótko-i długoterminowe. Krótkoterminowe skutki to stan czujności, dobry nastrój, zwiększona odporność na zmęczenie, na głód i pragnienie, zdolność do koncentracji, mogące trwać kilka dni lub tygodni. Długoterminowo Kambo wzmacnia układ odpornościowy, eliminuje zmęczenie i poprawia stan zdrowia."  

"Dzięki Kambo mamy okazję, aby obudzić ciało do pełnego potencjału naturalnego. Ludzie, którzy regularnie otrzymują "kambo " nie chorują i mają dużo energii. Medycyna Kambo przywraca naturalną równowagę organizmu, a także zapobiega wystąpowaniu dolegliwości wywołanych przez wirusy. W przypadkach większości chorób nowotworowych Kambo tworzy środowisko uniemożliwiające ich rozwój. Dla uzyskania najlepszych wyników zaleca się stosowanie Kambo regularnie, szczególnie w przypadku ciężkich chorób, przy nałogach lub nagromadzeniu się toksyn z leków farmaceutycznych."  

Opis przebiegu "kuracji kambo"


Pierwszym etapem jest przygotowanie skóry do podania substancji przez wykonanie kilku malutkich oparzeń rozżarzonym patyczkiem, co przypomina uszczypnięcie, a następnie bezboleśnie zdrapuje się w tych miejscach naskórek i polewa wodą. W ciągu kilku sekund po aplikacji pojawia się uczucie przyspieszonego tętna,mdłości i zawrotów głowy. Następuje natychmiastowa reakcja obronna organizmu, która zmusza cały system odpornościowy do wyrzucenia wszelkich trucizn przez biegunkę, pot i wymioty. Podczas pierwszych sesji zazwyczaj występują bardzo obfite wymioty w kolorach ciemnobrunatnym, ciemnozielonym lub czarnym o bardzo nieprzyjemnym zapachu, co świadczy o poziomie zatoksycznienia pacjenta. 

Na szczególną uwagę wskazuje fakt iż terapię kambo stosuje się po wypiciu dwóch litrów wody poprzedzonych głodówką, co wyklucza obecność resztek pokarmu w przewodzie pokarmowym. Trudno nie zadać sobie pytania czym w takim razie wymiotujemy i dlaczego podczas pierwszych seansów gęstość, obfitość i zapach wymiotów są tak intensywne? Na ogół występuje także opuchlizna szczególnie ust, nosa, okolic oczu oraz palców, jednak cała kuracja mimo iż nie należy do przyjemności trwa jedynie 15-20 minut i wszystkie symptomy po tym czasie całkowicie zanikają. Osoby po terapii żabką czują się silne,pełne energii,zdrowe,bardzo widocznie poprawia się stan skóry i samopoczucie, a stan ten utrzymuje się przez wiele kolejnych dni. Odporność na przeziębienia wzrasta.

W trakcie leczenia Kambo natychmiast skanuje pole energetyczne danej osoby i zaczyna działać dokładnie tam, gdzie jest to potrzebne. Proces ten jest inny dla każdego, więc przebieg takiego leczenia powinien być odpowiednio zaplanowany. Dla osób z uzależnieniami wyniki mogą pojawić się szybko. W skomplikowanych przypadkach może potrwać to dłużej, gdyż Kambo poprzez systematyczne podawanie budzi narządy organizmu, układ hormonalny i systemy obronne do ich naturalnych funkcji. Głównym powodem sławy Kambo w dżungli jest skuteczność w usuwaniu "panema", co jest tłumaczone jako pech, depresja, lenistwo, smutek czy stan przyciągania trudności i choroby. W niektórych plemionach szczepionka jest również wykorzystywana jako narzędzie dla młodych, aby nauczyć ich dyscypliny. Podstawowe leczenie obejmuje trzy aplikacje. Zgodnie z tym sposobem, odstęp między dwiema terapiami (każdy po trzy aplikacje) to maksymalnie 28 dni. Jeśli odstęp będzie dłuższy, to następna dawka Kambo będzie musiała wykonać całą pracę od nowa. Podczas tego zabiegu leczona osoba dostaje coraz większą liczbę nakłuć ( 5-7-9 )."

Oferujący "terapię" zapewniają, że nie ma ona właściwości halucynogennych. W swoim artykule " Kambo, Duch szamana" Marcelo Gomes pisze, że Kambo "ustanawia wyrównanie czakr, znaku dla reorganizacji ekologicznej i psychologicznej, z którego dana osoba zmienia swoje wzorce zdrowia". Kambo jest lekiem ognia, który w musi być stosowany w połączeniu z wodą pitą przed zabiegiem. Dzięki temu następuje alchemiczna przemiana i stare toksyny są uwalniane poprzez wymioty lub biegunkę. Ten proces oczyszczania działa nie tylko na poziomie fizycznym, ale również na poziomie duchowym."

Osoby zajmujące się duchowym rozwojem na pewno nie dadzą nabrać się na te brednie. Żadna terapia u szamana nie gwarantuje "wyrównania czakr", ani nie zmieni wzorców postępowania, jeśli osoba tego nie chce i nie praktykuje duchowo by coś zmienić. Wiele osób daje się wciągać i nabierać na takie teksty poparte jeszcze oświadczeniami nie wiadomo jakiego szamana. Ludzie nie powinni dawać się nabierać na takie reklamowe kawałki, co z rozwojem duchowym nie mają na pewno po drodze. jest to raczej chęć oszukania ludzi i nabrania ich na to, a nie pomoc w ich duchowej ewolucji i rozwijaniu świadomości!

Kambo - toksyny, które mają zabić


Kambo to w rzeczywistości mieszanka toksyn wydzielanych w sytuacji zagrożenia przez gruczoły skórne amazońskiej rzekotki. Zawiera ona ponad 200 różnych substancji, których wiele bardzo silnie działa na organizm. Jest tam m.in. dermorfina, pochodna morfiny mająca około 40-krotnie silniejsze od niej działanie przeciwbólowe. Substancja była podawana koniom wyścigowym, które dzięki temu biegły mimo bólu wywołanego kontuzjami. Z kolei deltorfina mająca działanie odurzające bardzo łatwo przenika barierę krew-mózg bezpośrednio działając na centralny układ nerwowy. Inne substancje działają toksycznie na układ krwionośny, mięśnie czy układ wydzielniczy. Wśród składników jadu są też antybiotyki i substancje działające przeciwzapalnie. 

Ludzie reklamujący podawanie kambo najchętniej piszą o tych właśnie elementach. Powołują się też na badania, dzięki którym z wydzieliny gruczołów rzekotki udało się wyodrębnić substancje mogące mieć zastosowanie medyczne. Faktycznie takie badania są prowadzone, ale trzeba odróżnić wyodrębnianie i testowanie pojedynczych substancji od podawania ludziom mieszanki ponad 200 składników, z których wiele jest silnie toksycznych. Rzekotki nie wydzielają swojego jadu po to, by leczyć Europejczyków - to system obronny zabezpieczający je przed drapieżnikami. Zwierzęta, które próbują zjeść toksycznego płaza wymiotują lub giną pod wpływem trucizny.

Wyznawcy kambo i porażka ich metody


Nowa moda promowana przez tak zwanych miłośników medycyny naturalnej może być jednak śmiertelnie niebezpieczna. W Grodzisku Mazowieckim, po jednym z seansów "Kambo", zmarła 30-letnia kobieta. Jak poinformował prokurator Dariusz Ślepokura, z tamtejszej prokuratury rejonowej, 30-latka zmarła w środę. Śledczy od razu zajęli się sprawą. Została zarządzona sekcja zwłok kobiety. Zwrócono się także do sanepidu aby ustalić, czy substancja z żaby amazońskiej dozwolona jest do obrotu w Polsce.

Odbył szkolenie

Organizator warsztatów "Kambo" odpowiadając na pytania prokuratorów przyznał, że podobne warsztaty organizuje od roku. - Organizator zeznał, że do tej chwili nie zdarzyła się sytuacja, żeby ktokolwiek stracił przytomność w trakcie warsztatów. Stwierdził, że został przeszkolony przez organizację o nazwie Międzynarodowe Stowarzyszenie Praktyków Kambo - powiedział prokurator Ślepokura.

Jak poinformował, Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim zwróci się do prokuratur w całej Polsce o informacje, "czy na terenie innych miast odnotowano przypadki, że ktoś poniósł jakieś negatywne skutki w związku z tą kuracją". Ślepokura poinformował też, że powołano biegłego z zakresu badań chemicznych, którego zadaniem będzie klasyfikacja wydzieliny żaby z Ameryki Południowej.

"Głębokie zagrożenie życia"

Jak poinformował ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego Marek Janicki, kobieta, którą przywiozło pogotowie ratunkowe "była w głębokim zagrożeniu życia" i oddychał za nią respirator. Miała także objawy neurologiczne ciasnoty śródczaszkowej, obrzęk mózgu i głębokie zaburzenia elektrolitowe.

Lekarze wdrożyli leczenie objawowe, przeciwobrzękowe oraz suplementację elektrolitów, których był znaczny niedobór. – Obrzęk mózgu nie ustępował. Kobieta po kilku godzinach została przeniesiona na oddział intensywnej opieki medycznej, gdzie niestety wkrótce zmarła – powiedział Janicki.

"Bardzo silna toksyna"

Zdaniem Janickiego, rytuał "Kambo" "trudno nazwać warsztatami medycyny naturalnej". – Krąg osób zainteresowanych poddaje się terapii trucizną, która jest przecież bardzo silną toksyną używaną przez Indian Południowoamerykańskich do celów myśliwskich, do zatruwania strzał i do obrzędów rytualnych. U nas wprowadzona w sposób niekontrolowany do obrotu stanowi zagrożenie dla wszystkich, którzy tego próbują i najlepszy tego dowód mieliśmy przyjmując tę pacjentkę – dodał. Podkreślił, że lekarze na co dzień nie mają do czynienia z tą substancją, bo "to zwierzę nie żyje w Polsce". – Dla mnie to była kompletna nowość i zaskoczenie, że w ogóle takie substancje są w obrocie na czarnym rynku w Polsce. Nasze działanie mogło być tylko objawowe – podkreślił. 

250 zł za magiczną moc żaby

Prokurator Ślepokura powiedział polsatnews.pl, że w dniu, w którym na warsztaty przyszła Halina T., udział w nich brało jeszcze kilka osób. By poddać się zabiegowi trzeba było zapłacić 250 zł. Okazuje się, że zabieg z użyciem wydzieliny z chwytnicy zwinnej staje się w Polsce coraz bardziej popularny. W sieci można znaleźć wiele ofert podobnych rytuałów. Ludzie zajmujący się zabiegami "Kambo" reklamują je, jako znane od "tysięcy lat przez rdzennych mieszkańców Amazonii" i zachwalają działanie "naturalnej szczepionki", która ma być "skuteczna w przypadku usuwania niskich energii i starych emocji uwięzionych w ciele". Ich zdaniem wydzielina żaby pomaga w walce z bezpłodnością, cukrzycą, depresją, reumatyzmem, a nawet chorobami Alzheimera i Parkinsona.


Relacja uczestników obrzędów "totalnego oczyszczania" kambo


43-letnia Agnieszka ze Śląska była obecna na obrzędzie, na którym zmarła 30- to letnia kobieta. Halina T. z Grodziska Mazowieckiego. Do udziału w nim namówiła ją sąsiadka. – Jej mąż od czterech lat walczy z rakiem prostaty. Medycyna konwencjonalna była bezsilna, więc postanowił spróbować innych rzeczy. Poszedł na kambo. Cztery razy. Opowiadał mi, że prowadzący rytuał przypala skórę w kilku miejscach, ale lekko, a potem na oparzone miejsca kładzie po kropelce żabiego jadu – opowiada Agnieszka.

Podobno po tym organizm zaczyna się oczyszczać. Jak? Przez torsje i biegunkę, które dopadają od razu. – Postanowiłam spróbować. Za pierwszym razem dali mi tylko jedną "kuleczkę", na nogę. Nie wymiotowałam, ale miałam taki "power", jaki podejrzewam, ma się po amfie – opowiada Agnieszka. Zastrzega, że narkotyków nigdy nie brała, ale że to, co poczuła po tym, gdy zaaplikowali jej jad amazońskiej żaby, na pewno można nazwać hajem. Wzmożona energii, chęć do życia, radość z wykonywania choćby prozaicznych zadań, poczucie ulgi, lekkości ciała. – Nie bałam się kambo. Zdecydowałam się, bo opowiadali mi o tym ludzie, którym ufam. A poza tym chciałam oczyścić się z toksyn. To, że każdy z nas ma ich mnóstwo, bo są w jedzeniu i w powietrzu, to przecież oczywiste – opowiada. – Chciałam poczuć się lepiej. I to się udało.

Nie udało się niestety 30-letniej Halinie T. z Grodziska Mazowieckiego pod Warszawą. Zabieg przypłaciła życiem. Chwilę po kontakcie z żabim jadem straciła przytomność i została przewieziona do szpitala. W szpitalu stwierdzono obrzęk mózgu. Nim udało się go zmniejszyć, kobieta zmarła. Sprawą oczywiście zajęła się prokuratura. – Będzie przeprowadzona sekcja zwłok. Nie mamy jeszcze informacji z Zakładu Medycyny Sądowej, kiedy zostanie przeprowadzona – mówi prokurator Dariusz Ślepokura, który czeka też na opinię biegłego chemika toksykologa, który ma określić skład substancji stosowanej w trakcie warsztatów medycyny naturalnej w Grodzisku, podczas których przeprowadzono śmiertelny w skutkach zbieg. Może to potrwać do czterech tygodni.

Obrzęd żaby


Sesje, na które jeżdżę - mówi dalej Agnieszka, odbywają się m.in. we Wrocławiu. Niestety, rzadko. Dostać się trudno, są wcześniejsze zapisy. Jest nawet grupa ludzi, która jeździ za prowadzącymi po całej Polsce. Za każdym razem ci ludzie przyjmują większą dawkę jadu. A im miejsce podania znajduje się bliżej głowy, tym oczyszczanie jest intensywniejsze. Widziałam ludzi, którzy puchli w oczach. Męczyli się strasznie, ale po 20 minutach byli jak nowo narodzeni – opowiada. – Owszem, wymiotowanie nie jest przyjemne. Chwilę przed kambo trzeba wypić półtora litra wody z miodem. Wcześniej, przez całą dobę, trzeba być na warzywnej diecie. I oczywiście żadnych używek. Torsje są straszne, wymiotowałam do wiadra. A po przyłożeniu kuleczki jadu do fragmentu wypalonej kadzidełkiem skóry miałam konwulsje. Przez dwadzieścia minut. A do tego biegunkę – wspomina. 

Prowadzący stał obok, podtrzymywał, odprowadzał do toalety. I stał pod jej drzwiami, dopytując co chwilę, czy wszystko ok. – Po wszystkim położyłam się na macie. Zostałam okryta kocem. Była muzyka, zapalone kadzidła… Na koniec lekki posiłek z owoców. Żeby w normalnych szpitalach tak się ludźmi zajmowano! – dodaje Agnieszka. Po drugiej sesji, na której zaaplikowano jej większą dawkę jadu (pięć "kropek" na kręgosłup i szósta na ucho – na poprawę trawienia), czuła się o wiele gorzej niż po pierwszej sesji. Była osłabiona i zmęczona. Lepsze samopoczucie przyszło, ale o wiele później. Znów tak, jak za pierwszym razem: pobudzenie, chęć do działania, radość. Próbowała namówić do sesji rodzinę. Nikt z bliskich się nie zgodził.

– Mówią, że wyrzucam pieniądze w błoto. I śmieją się ze mnie, że mówię, że żaba mnie uzdrawia. Nie myślę o tym. Jak człowiek z powodu choroby stoi niemal twarzą twarz ze śmiercią albo jak widzi w takiej sytuacji bliskich, to staje na głowie, szukając pomocy – mówi Agnieszka. Opowiada, że w trakcie dwóch sesji, na których była, widziała ludzi, którzy w jednej chwili rzucili wieloletnie nałogi. Skończyli z alkoholem, papierosami. – Mnie odrzuciło od kawy z dnia na dzień. I wątpię, by mąż mojej sąsiadki pociągnął z rakiem w czwartym stadium tyle lat, gdyby nie medycyna naturalna, którą się leczy. Na szczęście jesteśmy wolni, mamy wybór. Jedni wierzą w chemię – w chemioterapię i tabletki, inni w naturalne składniki. Mnie kambo nie zaszkodziło.

Naukowe informacje o jadzie wydzielanym przez amazońską żabę 


Prawie 40 lat temu Vittorio Erspamer, pracownik naukowy uniwersytetu w Rzymie odkrył, że jad ten zawiera kilkanaście peptydów, które silnie oddziaływają na mózg i wywołują liczne reakcje chemiczne w ciele. Najsilniej wpływają na działanie mózgu, ale i na przewód pokarmowy, krążenie krwi, przysadkę i nadnercza.

Niektóre z nich stymulują układ immunologiczny, niszczą wirusy. A jeśli chodzi o działanie przeciwbólowe, są o wiele skuteczniejsze od morfiny. Amerykanie przeprowadzili także badania, które sugerują, że substancje zawarte w jadzie żaby amazońskiej mogą pomóc w leczeniu alzheimera, padaczki i parkinsona – mówi Agnieszka Górecka, internistka i gastrolog. Toksyna amazońskim żabom służy do samoobrony. Zaatakowana żaba wydziela ją, a napastnik na chwilę traci przytomność albo ma torsje. To go skutecznie odstrasza. Plemiona zamieszkujące Amerykę Południową od wieków przeprowadzają ten rytuał, ale ceremonię nadzoruje szaman, a żaba, od której pobrano jad, nie jest zabijana.

"To straszne, że ta kobieta z Grodziska umarła. Bardzo mi jej żal, ale czy nie jest tak, że ludzie w szpitalach, na stołach operacyjnych też umierają, i to w rękach najlepszych specjalistów?! Pewnie, jak sprawę zbada prokuratura, wiele się wyjaśni.Na razie ja szykuję się do kolejnego rytuału i nawet pozwolę, aby przyczepili mi do skóry więcej kuleczek jadu niż poprzednio. Chcę czuć się lepiej, być zdrowa. Żyć, ale nie na pół gwizdka. Kto wie, czym nas trują producenci żywności… Chemia w jedzeniu, ołów w powietrzu. Szukam oczyszczenia, pomocy. Mam dzieci, chcę dla nich żyć jak najdłużej" - mówi Agnieszka...

Uwaga:


Przerażające jest to, że młodzi ludzie - sami sobie zaczynają aplikować takie "cudowne terapie", aby przeżyć odlot i mieć wizje, jakich nie doświadcza się przecież na co dzień. Przeraża też to, że ludzie, którzy doświadczyli takiego obrzędu - są na nim tak zakręceni, że nie widzą skutków ubocznych tego narkotycznego działania jadu, który może i pomaga w wielu chorobach, ale na pewno nie nadaje się do tego, aby go stosować często i wtedy, gdy nic nie dolega. No, chyba, że głupota boli. W dniu, w którym powstawał artykuł o kambo, większość stron internetowych poświęconych rytuałowi przestała działać, prawdopodobnie właściciele domen zawiesili je. Opracowano na podstawie informacji opublikowanych w internecie.
Miejsce występowania żaby - chwytnicy zwinnej

© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: polska-refleksje@blogspot.com

1 komentarz:

  1. Kambo zbiera swoje żniwo, ale niewiele osób wie, że w jadzie żaby jest trucizna uzależniająca. Żabi jad czyli dermorfina (jak morfina i heroina)...Zawarta w żabim jadzie dermorfina jest silniejszą, bardziej toksyczną i bardziej uzależniającą postacią morfiny, a jak wiadomo morfina ma dużo wspólnego z opium oraz z heroiną. Uzależnienie psychiczne i fizyczne oraz dermorfinowy "złoty strzał", podobny jak u heroinistów to akurat nic nadzwyczajnego. Tyle, że media zwykle nie rozpisują się o tym jak skończył na cmentarzu kolejny narkoman czy narkomanka, jedynie hurtem podaje się liczbę zgonów "pod wpływem" morfiny, opium, dermorfiny czy heroiny. Dermorfina to taki grubszy gatunek trucizny wspomaganej wieloma innymi środkami odurzajacymi i uzależniającymi.

    OdpowiedzUsuń